Z wakacyjnymi miłościami bywa różnie. Sami wiecie. Czasem to przelotny romans, a czasem miłość na całe życie.

My z wakacji 2023 wróciliśmy z naszą wakacyjną miłością do domu. Była to zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia.

Ale po kolei. Tegoroczne wakacje spędzaliśmy w centralnej Chorwacji, w uroczym regionie Županija Moslavačko – Sisacka. Śliczny dom na zboczu wzgórza, wokół uprawy winogrona, cisza i spokój. Tylko nasz domek i drewniana szopa właściciela.

Nad ten raj, trzeciego dnia naszego pobytu, nadciągnął okropny huragan, który objął niestety swoim zasięgiem cały region Moslaviny aż po Zagrzeb, gdzie w huraganie zginęły aż 4 osoby. U nas także było trochę strat, ale najważniejsze, że nic się nikomu nie stało. Dość długo nie było prądu, więc zabraliśmy się za sprzątanie okolicy. W jednej z jakiś dziur mąż znalazł malutkiego i przestraszonego kotka. Był zupełnie sam, roztrzęsiony i przerażony. Grzesiek przyniósł go na rękach. Ogrzaliśmy go, daliśmy mu mleczka, kocyk. Trochę pospała w ciepełku (bo okazało się, że to ONA) i myśleliśmy, że sobie pójdzie – szukać rodziny: mamy, rodzeństwa. Ona nie poszła. Nie oddalała się od nas na krok. Jak wyjeżdżaliśmy na wycieczki czekała na podwórku, jak wracaliśmy – od razu nas witała i się przymilała. Jak szliśmy na spacer – szła za nami jak piesek.

Przez dwa dni Miluś się jej bał, warczał, szczekał i odstraszał. Trzeciego dnia już jedli z jednej miski, bawili się, biegali, wąchali się, razem odpoczywali i brykali. Do końca nie wpuszczaliśmy jej do domu żeby się do nas zbytnio nie przywiązała. Mieliśmy sporą antresolę z ławami, jaccuzi i piękne podwórko, gdzie spędzaliśmy sporo czasu. Wszędzie tam towarzyszyła nam Ciapka, bo tak zaczęła ją wołać Milenka. To było urocze. Nie dało się jej nie przygarnąć i nie dać ciepła, którego tak bardzo potrzebowała.

Niestety, czas powrotu zbliżał się nieuchronnie. Ostatniego dnia przed wyjazdem trzeba było podjąć jakąś “męską” decyzję. Pytaliśmy po okolicy, pytaliśmy właściciela naszego domku, czy nie wie, gdzie jest jej rodzina. Pan sam stwierdził, że Ciapka już jest nasza, bo przecież nie odchodzi od nas na krok. Nie było innego wyjścia! Wiedzieliśmy, że nie możemy jej tam zostawić: samej, opuszczonej i przerażonej. Nie darowalibyśmy sobie tego, a myśli co się z nią stanie by nas zadręczyły. Tym sposobem pojechała z nami – i już z nami została.

Przyznacie sami … nie jest to “normalna” pamiątka z wakacji.

Sama się czasem zastanawiam, czy my jesteśmy normalną rodziną, ale na pewno nie umiemy obojętnie przejść obok nikogo słabszego, skrzywdzonego, czy bezbronnego, czy to człowiek, czy zwierzę. Oto dowód:

Nie będzie lekko, to wiem na pewno. Nie wiem za to jak to teraz będzie z naszymi podróżami, co będzie z alergią Michała. Na razie jest dobrze! Jest miłość, radość, wdzięczność, szczęście. Jesteśmy już po wizycie u weterynarza. Ciapka z nory przybyła na nasze salony. Od razu “załapała” kuwetę. Jest szalenie inteligentna i kochana. Trzymajcie za nas kciuki!