W tym roku wybraliśmy się na wakacje do Chorwacji, ale nie tej nadmorskiej, do której czy to na północny czy południowy brzeg Adriatyku zmierzają prawie wszyscy. Z Milusiem przyjechaliśmy do Chorwacji kontynentalnej, a konkretnie do położonej na południowy wschód od Zagrzebia Żupanii Sisačko-Moslawińskiej, często pomijanej przez turystów lub traktowanej jako bazę noclegową w drodze z Polski na południe Chorwacji.
Naszym tymczasowym meldunkiem była Popovača, wieś znajdująca się na znanym w całej Europie Szlaku Winnym “Moslavina“. Dlaczego przyjechaliśmy tutaj? Szukaliśmy czegoś w miarę blisko Zagrzebia, a jednocześnie z dala od tłumów, gdzie będziemy tylko My. Tak nam zostało po pandemii, że “wakacje z dala od tłumów i popularnych miejsc” mocno przypadły nam do gustu. Tak rok temu wypoczywaliśmy w Domkach na Jurze. Tym razem padło na Chorwację – nie taką odległą, bo raptem 8 godzin drogi od Opola. Tutaj, na niewielkim wzgórzu znaleźliśmy nasz azyl. Drewniany, dobrze wyposażony domek Ruralna Kuca Blackrock Siscia z dużym, ogrodzonym ogrodem, placem, zabaw, jacuzzi, hamakami, leżakami, zewnętrznym prysznicem, boiskiem do gry w badmintona, siatkówkę i piłkę nożną, miejscem na ognisko, stał się naszym azylem i bazą wypadową do różnych miejsc. Domek zarezerwowaliśmy przez portal Vacansoleil, który okazał się tańszy niż Booking.
Sama Popovača nie jest zbyt duża. Jest tu za to dużo winnic z niesamowitym klimatem, a także ładne centrum z kilkoma restauracjami i lodziarniami.
Ceny są podobne jak w Polsce i na pewno nie tak wygórowane jak w Chorwacji nadmorskiej. Dla przykładu:
- gałka loda to koszt: 0,60 Euro;
- duża pizza: 5,50 Euro,
- 0,50 litrowe piwo w restauracji: 2,60 Euro
Czy wiecie, że w Chorwacji dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi kierowców wynosi 0,5 promila? Jednak limit dla osób, które mają prawko krócej niż dwa lata oraz kierowców zawodowych wynosi 0,0 promila.
Zakupy robiliśmy w SPARze i Konzumie, najpopularniejszej chorwackiej sieci supermarketów, z dużym wyborem produktów regionalnych, które oczywiście przywieźliśmy do Polski. Co warto przywieźć z Chorwacji:
- Ajvar czyli lekko pikantna pasta warzywna, przyrządzana z papryki słodkiej, bakłażanów, czosnku i przypraw,
- Rakija, czyli ulubiony alkohol Chorwatów (narodowy trunek narodu chorwackiego),
- Czekolady Dorina,
- piwo Karlovačko i Ożujsko,
- Żele pod prysznic Dalmacja,
- oliwa z oliwek.
U naszego gospodarza kupiliśmy jeszcze litr czarnej oliwy z pestek dyni, a oliwa jak to oliwa – zawsze na wierzch wypływa – nasza wypłynęła jeszcze przed skonsumowaniem. Niestety, nosząc z auta walizki cała butelka oliwy rozbiła się na klatce schodowej. Prawie płakałam jak sprzątałam, umęczona podróżą, ale za to jak solidnie naoliwiona 🙂 podobnie jak nasza klatka schodowa.
Wracamy do Popovacy. Jest tu kilka placów zabaw (nasze dzieci już wyrosły i wolały biegać po naszym podwórku i grać z nami w paletki) i urokliwy kamienny Kościół, Župa Św. Alojzego Gonzagi.
Przed kościołem stoi duży welocyped (czyli słynny z haseł krzyżówkowych „bicykl”), dawny rower z dużym przednim kołem, na znak, że w rejonie Popovacy znajduje się wiele atrakcyjnych tras rowerowych. Rowerów niestety w naszym domku nie było, ale i tak udało nam się dotrzeć do całkiem wielu miejsc.
Jedna z tras rowerowych wiedzie do Parku Przyrody Lonjsko Polje. Tereny te to istny raj i dla miłośników dzikiej przyrody i zabytkowej architektury drewnianej.
Park Przyrody Lonjsko Polje jest największym parkiem przyrody w Chorwacji Centralnej oraz jednym z największych chronionych obszarów bagiennych w Europie. Rozciąga się wzdłuż brzegów rzeki Sawy, ale na jego terenie “spotyka się” więcej rzek: Sawa, Una, Kupa, Lonja i Strug. To powoduje liczne powodzie, które trwają tu od 30 do nawet 100 dni w ciągu roku! W wyniku takiego klimatu Park Przyrody jest wyjątkową skarbnicą różnorodności biologicznej. Kiedy powodzie się cofają, podmokłe łąki stają się jednym z ostatnich obszarów w Europie, na którym zachowano tradycyjny wypas – tu bydło pasie się swobodnie na dużych wspólnych pastwiskach. To naprawdę niezwykły widok. Przez dłuższą chwilę obserwowaliśmy z daleka “wolne” konie, pływające w Sawie i tarzające się w trawie, stwierdzając, że natura ma się świetnie bez ingerencji człowieka. We wsi Krapje znajduje się siedziba parku i chyba punkt informacyjny (sądząc po tablicach i oznaczeniach), ale nie spotkaliśmy na miejscu nikogo z obsługi, więc pochodziliśmy samemu po tym terenie, Milenka rozwiązywała różne zagadki, weszliśmy do otwartej minigalerii pilnowanej jak się okazało jedynie przez duże psy (na szczęście przyjazne, chroniące się w środku przed ogromnym upałem panującym na zewnątrz).
W Parku Przyrody Lonjsko Polje żyje 58 gatunków ssaków, 16 gatunków płazów, 10 gatunków gadów, 43 gatunki ważek, 33 gatunki ryb i aż 250 gatunków ptaków, z czego 138 tu gniazduje. Nigdy i nigdzie nie widzieliśmy tyle bocianów co tutaj. Jednak dobrze nam zwiastowały, że nasza rodzina się powiększy o pewnego malucha!
Drewniana wieś Krapje to absolutna perełka tej wyprawy, we wsi znajduje się ponad 80 drewnianych domów, w różnym stanie, od totalnych ruin, po pięknie zachowane budowle. Pod koniec lat 90-tych XX wieku Krapje ogłoszono wsią dziedzictwa budowlanego. Jadąc do Krapje z Popovacy mijaliśmy po drodze wiele takich domów. Ja najchętniej zatrzymałabym się przy każdym z nich, robiąc zdjęcia, bo więcej takiego widoku raczej nie będzie mi dane zobaczyć. Oprócz setki zdjęć zrobiłam też krótki filmik na naszym Tik-Toku.
@milusiowa_mama Są takie miejsca na świecie, gdzie #czas się zatrzymał. #etno #village in #krapie #croatia #hrvatsko with more than 84 threes wooden houses. #people still live in some of them! #time #stop #travel #traveltiktok #ilovetravel #travelwithdogs #dog #adventure @Explore Croatia @Croatia Uncovered @Croatia @croatiafulloflife @Croatia Vacations @Republic of Croatia ♬ Twin Peaks Theme (Instrumental) – Angelo Badalamenti
W Internecie przeczytaliśmy o możliwych spływach Sawą łódką zasilaną energią słoneczną. Przystań dla łodzi znaleźliśmy w miejscowości Drenov Bok, ale i tu nie było nikogo, z kim można by porozmawiać o atrakcjach, albo umówić się na spływ. Miluś spenetrował teren i pozostało nam jedynie zrobić zdjęcie przy łodzi.
Kolejnego dnia wybraliśmy się do miasteczka Sisak, czyli do stolicy administracyjnej Żupanii sisacko-moslawińskiej. Korzenie miasta sięgają roku 500 p.n.e., kiedy istniało tu starożytne miasto rzymskie Siscia.
Dzieci zwiedzanie Sisaka zapamiętają na długo i to z dwóch powodów: koszmarnego upału jaki tu panował (termometr zanotował aż 39 stopni C) i UWAGA!: z powodu Kupy
Miasto leży aż nad trzema rzekami. Ich nazwy to Odra, Sawa i właśnie “Kupa”. Nad Kupą znajduje się kilka kluczowych zabytków miejskich. Jednym z nich jest Twierdza Stari Grad z 1544 r., będąca pomnikiem kultury klasy 0. Twierdza znana jest m.in. ze zwycięstwa połączonych armii Chorwacji i Monarchii Austro-Węgierskiej nad Turkami w 1593 r. Było to pierwsze znaczące zwycięstwo nad dotąd niepokonanymi Turkami w Europie. Podczas II wojny światowej znajdował się tu obóz koncentracyjny, należący do kompleksu obozowego Jasenovac, któremu poświęciliśmy osobny artykuł. Tu przetrzymywano serbskie, żydowskie i romskie dzieci, z których około 1150-2000 zamordowano.
Kolejny zabytek to Stari Most, przez wielu uważany za najpiękniejszy most w Chorwacji, wybudowany w latach 1925-1934, obok funkcjonującego równocześnie drewnianego mostu z 1861 r., którego użytkowanie, z uwagi na zły stan techniczny stawało się niebezpieczne.
Niestety nie mieliśmy szczęścia – oba zabytki są aktualnie zamknięte, a to wszystko za sprawą koszmarnego trzęsienia ziemi, które w grudniu 2020 r.wyrządziło tu ogromne straty. Na każdym kroku widać, że miasto nie pozbierało się do dziś po tym katakliźmie, chociaż i tak jest urocze. Nad brzegiem Kupy znajduje się wiele klimatycznych kawiarenek i restauracji, z których można podziwiać kamienny Stari Most na Kupie.
Dotarliśmy także pod również remontowaną po trzęsieniu ziemi Katedrę Podwyższenia Krzyża Świętego, która jest główną świątynią rzymskokatolickiej diecezji Sisak w Chorwacji, utworzonej mocą decyzji Papieża Benedykta XVI w 2009. Świątynia znajduje się niedaleko parku archeologicznego „Siscia in situ”.
Dzieci, pies i w sumie my też mieliśmy dość upału, więc wróciliśmy do klimatyzowanego domku, ale Sisak odwiedziliśmy jeszcze raz, bowiem jest tu fajny miejski basen ze zjeżdżalniami, niedrogim jedzeniem, piciem i cenami wstępu. Za czteroosobową rodzinę zapłaciliśmy 7 Euro za cały dzień. I byliśmy tu prawie sami!
W samej Popovacy nie możemy pominąć rodzinnej winnicy: Vinarija Trdenic. Hvala jej gospodarzom i właścicielom, którzy pięknie nas ugościli. Winnica znajdowała się bardzo blisko naszego domku, więc mogliśmy się tam wybrać spacerkiem i pokosztować lokalnych win, na czele z dostępnym tylko w tym regionie winem Škrlet. Moslavački škrlet to rodzima odmiana winorośli, z której winiarze wytwarzają świetnej jakości świeże i lekkie białe wina, chroniąc w ten sposób winorośl przed wyginięciem. Dzieci z synem właścicieli pojeździły kładem, Milenka kąpała się w basenie, Miluś ganiał za kotami, a my jedliśmy, degustowaliśmy, zwiedzaliśmy teren (właściciele oprócz nowoczesnych piwniczek pokazali nam nawet ślicznie urządzone toalety) i rozmawialiśmy. Czułam się tu jak w domu, jak u rodziny, swobodnie, mimo lekkich barier językowych, dogadaliśmy się we wszystkich poruszanych kwestiach (od tornada, które tu wszyscy przeżyliśmy, po politykę, historię, wakacje, szkołę, dzieci itp.). Właścicielka i jej sympatyczny syn oprowadzili nas po winnicy, opowiedzieli nam historię dziadka, na cześć którego produkowane jest jedno z ich win.
Winnica organizuje eventy, degustacje, duże i małe imprezy, wesela. Dysponuje ogromnym namiotem na naprawę spore wydarzenia. Pożegnaliśmy się prawie jak przyjaciele i wróciliśmy z zakupionym kartonem win (z dostawą kładem do domu).
W okolicach Popovacy znaleźliśmy jeszcze pewne ruiny. Nie było łatwo do nich trafić. Położone na południowo-zachodnich zboczach Góry Moslawińskiej Stare Miasto w Jelengradzie (o kształcie łodzi) stanowi pozostałość po średniowiecznej starówce w północno-zachodniej Chorwacji z przełomu XIV i XV wieku. Na trasie nie spotkaliśmy nikogo, a w ruinach naszym jedynym towarzystwem były liczne jaszczurki. Ruiny na dzieciach i na nas nie wywarły specjalnego wrażenia. Zgodnie stwierdziliśmy, że u nas mamy lepsze i dużo więcej na jednym obszarze, jak choćby na Szlaku Orlich Gniazd na Jurze. Może Chorwacja, która przecież dopiero od niedawna jest w Unii Europejskiej zyska w najbliższym czasie środki na zabezpieczenie i większą promocję i atrakcyjność tego typu miejsc. Plusem był spacer w lesie, w cieniu, Miluś gonił wiewiórki, a my za to nie mogliśmy się odgonić od bąków i komarów, które skutecznie odstraszały nas od odpoczynku w tym miejscu.
Odpoczęliśmy za to w Moslavačkiej Pričy, to taka trochę większa agroturystyka z jeziorem i drewnianymi, rustykalnie urządzonymi domkami na wynajem. My przyjechaliśmy tu do restauracji, która specjalizuje się w daniach kuchni tradycyjnej. Obiekt znajduje się w miejscowości Malá Lodina, w otoczeniu lasu pełnego dzikich zwierząt. Wynajmujący tu domki mają do dyspozycji ogród ze sprzętem do grillowania, plac zabaw dla dzieci i basen. Jest jeszcze kilka miejsc, o których moglibyśmy napisać jak: Kutina, Moslavacka Góra, Petrinja, Topusko. No nudy tu nie ma, zależy tylko czego kto szuka. Turysta widzi to, co przyjechał zobaczyć. Podróżujący widzi to, co ma przed oczami.
![](https://milusioweprzygody.pl/wp-content/uploads/2023/08/409237709-1024x767.jpg)
![](https://milusioweprzygody.pl/wp-content/uploads/2023/08/262163182-1024x682.jpg)
Dwa ostatnie zdjęcia pochodzą z Booking.com, bo na wyjazd zapomnieliśmy drona 🙁