Zwierzęta mają dobroczynny i zbawienny wpływ na zdrowie człowieka. Ja – zapracowana i zabiegana matka potwierdzam to w 100 % Do niedawna taki wpływ miał na mnie Miluś. Teraz do towarzystwa dołączyła Ciapka. Ich widok razem, ich zabawy, mięciutkie i cieplutkie futerka są najlepszą formą terapii i relaksu dla mnie. Nie ma to jak podwójna radość – cieszące się na mój widok stworzonka, wpychające na ręce, na kolana, żeby tylko je wyściskać. Dzięki nim na co dzień mogę korzystać z animaloterapii, zwanej też zooterapią, zalecanej przez lekarzy i terapeutów.

Stare przysłowie mówi, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka i ciężko się z tym nie zgodzić. Pies jest wierny, nie krzyczy, nie kłóci się, zawsze radośnie pomerda ogonem na powitanie. Jak na prawdziwego przyjaciela przystało: pocieszy Cię w smutku, wyliże Twoje łzy, posłuży Ci za przytulankę i niezawodnego kompana na spacer. Może też “robić” za kaloryfer lub termofor u twych stóp lub za mięciutką podusię. Naukowcy znaleźli dowody na to, że psy przedkładają dobro swojego właściciela ponad własne. Jest to cecha niespotykana u innych zwierząt.

Dogoterapia, zwana inaczej kynoterapią, to sposób dodatkowego wsparcia w leczeniu chorób ciała i umysłu i szybko rozwijająca się gałąź zooterapii.

Nie jest to sposób leczenia, a metoda wzmacniająca efektywność podjętych działań leczniczych, takich jak rehabilitacja czy terapia psychologiczna. Dogoterapią są zajęcia motywacyjne, podczas których głównym motywatorem jest odpowiednio przeszkolony pies. Dowiedziono, że efektywność czworonogów we współpracy z osobami z niepełnosprawnością fizyczną czy umysłową, jest bardzo wysoka. Psy zachęcają do podjęcia wysiłku, jakim jest praca z fizjoterapeutą czy psychologiem, zmuszają do ruchu, wytwarzając przy tym pozytywne emocje.

Aby pies do dogoterapii mógł spełniać swoje ważne zadanie, musi zostać poddany odpowiedniemu szkoleniu. Nie każdy pies nadaje się do pracy z chorymi. Wyselekcjonowaniem najwłaściwszych psów, a następnie prowadzeniem ich w trakcie zajęć, zajmują się wykwalifikowani terapeuci i behawioryści. Choć nasz Miluś nie jest szkolony, dla mnie jest najlepszym terapeutą i motywatorem!

Koty z natury są bardzo niezależne. Nigdy dotąd nie miałam kota, ale odkąd mamy Ciapkę zdążyłam zauważyć, że koty nie za bardzo słuchają poleceń i za nic mają wszelkie zakazy i nakazy (z wchodzeniem na stół na czele).

Z kocimi uczuciami nie jest tak samo jak z uczuciami i emocjami psów. Koty okazują uczucia tylko wtedy, gdy same tego chcą. Potrafią być wówczas bardzo przymilne. Kocie igraszki – niekoniecznie drogimi zabawkami, bo nawet zwykłą gumką do włosów, potrafią wprawić w dobry nastrój nie tylko dzieci. Z kotem nie ma nudy, a do tego nie ma przy nim zbyt wielu obowiązków. W dzień dużo śpią, załatwiają się do kuwety. No prawie zwierzę ideał 🙂 Jedynym problemem dla nas stały się teraz wyjazdy, bo o ile Ciapka na jeden dzień, czy jedną noc zostanie sama, to już na dłużej niestety nie. Po pierwsze: jest głodna, po drugie: tęskni i wtedy broi, po trzecie: zapełnia kuwetę w niezwykłym tempie!

Każdy kot ma swoją osobowość, nasza Ciapka jest typem tym z gatunku “przylepa” i “pieszczoch”. Wiedzieliśmy o tym od pierwszych chwil, kiedy to po znalezieniu jej przykleiła się do nas tak mocno, domagając się pieszczot, uwagi i zainteresowania, że nie dało się jej nie przygarnąć i nie stworzyć jej domu. Ciapka to także świetny terapeuta. Już samo obserwowanie jej relaksuje, uspokaja i wprawia w dobry nastrój. Ja przy dwójce dzieci, pracy na pełny etat, psie i masie obowiązków na nudę i samotność narzekać nie mogę, mimo to, z całego serca polecam kota, albo jeszcze lepiej, zestaw: kot plus pies. Naprawdę da radę to ogarnąć. Koty świetnie sprawdzają się u osób starszych i samotnych, dają im bowiem, poczucie odpowiedzialności za drugie stworzenie, aktywizują fizycznie i umysłowo.

Kot poprawia nastrój i pomaga zwalczyć poczucie samotności, a … i w zwalczaniu much też pomaga 🙂 Według prowadzonych badań, opiekunowie kotów statystycznie żyją dłużej niż osoby nieposiadające  Ciapek, Wieśków (jak Ragdol – kot mojej siostry, który jeszcze nie zaakceptował naszej Ciapy) i innych Mruczków / Kruczków 🙂

Podobno właściciele kotów są mniej narażeni na ryzyko wystąpienia zawału serca niż osoby nieposiadające kota. Terapeutyczne właściwości ma także kocie mruczenie, czyli kocie wibracje. Ciapka warczy niczym stary traktor. Ten niski, kojący ton obniża ciśnienie krwi oraz poziom cholesterolu. Koty działają pozytywnie również na nasz stan psychiczny. Wibracjom towarzyszy dźwięk, który głęboko oddziałuje na nasz mózg i wywołuje reakcje chemiczne odpowiedzialne za zmniejszenie oddziaływania stresu, podnosi również wytwarzanie serotoniny, tak potrzebnej abyśmy mogli odczuwać radość i szczęście.

Felinoterapia, czyli terapia przy udziale kota funkcjonuje na świecie już od wielu lat. Ma ona zastosowanie min. u pacjentów hospicjów, domów opieki, domów seniora, u dzieci przebywających w domach dziecka, u osób z autyzmem, u osób z niepełnosprawnością umysłową, u osób cierpiących na depresję, nerwice zaburzenia lękowe, wspomagająco u osób niepełnosprawnych fizycznie, pacjentów ośrodków rehabilitacyjnych oraz pacjentów szpitali leczących się na różne choroby i potrzebujących terapii podbudowującej zdrowie psychiczne i samopoczucie. Niestety nie każda osoba kwalifikuje się do felinoterapii. Niektórzy ludzie mogą cierpieć na alergię na kocią sierść (Misiek teoretycznie jest alergikiem, ale na razie póki co nie zaobserwowaliśmy u niego jakiś mocniejszych oznak alergii – na szczęście ), przez co fizyczny kontakt z kotem jest niemożliwy. Ale śmieszne filmiki z kotami w rolach głównych (nasze dzieci je uwielbiają, a teraz mogą nagrywać własne) też mogą zadziałać terapeutycznie, na pewno poprawią nastrój.