Stoi samotnie, na polnej drodze, niezabezpieczony, ale strach wejść do środka, bo wygląda jakby zaraz miał runąć.
Tak dziś prezentuje się Pałac w Ciepielowicach, a właściwie to, co po pięknym pałacu zostało.
Ciepielowice leżą nieopodal Dąbrowy na Opolszczyźnie. W XVIII wieku chlubą wsi był zespół pałacowo-parkowo-folwarczny, zbudowany na polecenie hrabiowskiego małżeństwa o pięknych imionach: Franciszka Ksawerego von Biedau, pruskiego radcy sądowego i Marii Teresy, córki administratora dóbr biskupich w Środzie Śląskiej.
Po śmierci hrabiego i majątek i wieś jeszcze bardziej się rozrosły, za sprawą połączenia majątku w Ciepielowicach z sąsiednim majątkiem w Dąbrowie.
W 1898 roku wspólne dobra, wraz z naszym ulubionym Zamkiem w Dąbrowie, trafiły w ręce niezwykle bogatego rodu Hochbergów z Pszczyny. Właścicielem dóbr został pozbawiony szans na objęcie zamków w Pszczynie i Książu – Konrad von Hochberg, który często podróżował i rzadko zaglądał do Ciepielowic.
Około 1926 roku gospodarzem został hrabia Hermann zu Solms-Baruth (doktor prawa i katolicki poseł do Reichstagu w Republice Weimarskiej), który wraz z rodziną: dziećmi i żoną: Anną von Hochberg – przyrodnią siostrą Konrada i córką księcia pszczyńskiego, zamieszkał w rezydencji w Ciepielowicach. Był to ostatni właściciel tych dóbr. Mimo, iż często bywał za granicą, mocno zainwestował w gustowną rozbudowę swej siedziby. Pociągnęła ona za sobą zmianę całego układu dróg w Ciepielowicach. Do głównego wjazdu do rezydencji i na dziedziniec przed nim prowadziła malownicza bukowo-grabowa aleja. Hrabia zainwestował także w przypałacowy park. Był tu staw otoczony szpalerem grabów, do którego schodziło się po stopniach. Latem było to miejsce wypoczynku, ze stołami i krzesłami, stanowiące odpowiednik altany. Zimą staw służył właścicielom jako lodowisko. Ponadto były tu stajnie, wybiegi dla koni, drewniana woliera na bażanty i kuropatwy. Musiało być tu pięknie i kolorowo!
Hermann zu Solms-Baruth był ostatnim arystokratycznym właścicielem rezydencji w Ciepielowicach. Aktywnie angażował się w walkę polityczną przeciw uzyskującej coraz większe wpływy NSDAP. Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera musiał uciekać w obawie przed szukającymi odwetu nazistami. Schronił się w Anglii. Po wojnie zamieszkał w Austrii, gdzie zmarł w 1961 r.
W latach 30. XX w. po ucieczce hrabiego pałac w Ciepielowicach upaństwowiono. Do pięknie urządzonych salonów arystokracji wprowadzili się urzędnicy zatrudniani przez Górnośląski Urząd Ziemski w Opolu. Podobno, podczas II wojny światowej, w pałacu mieszkały żony i dzieci oficerów i lekarzy przebywających na froncie. Każda mieszkająca tam żona oficera Wehrmachtu miała polską służącą. W pałacu była już wówczas m.in. kanalizacja oraz centralne ogrzewanie nawiewowe, w którym ciepłe powietrze z kotłowni było rozprowadzane specjalnymi przewodami powietrznymi do pomieszczeń na parterze i piętrze.
W ostatniej fazie II wojny światowej pałac nie ucierpiał. Jego dewastacja zaczęła się w marcu 1945 r. po wejściu tu Armii Czerwonej, resztę tego co po czerwonoarmistach zostało w pałacu rozkradli szabrownicy.
Do 1947 r. pałac znajdował się pod zarządem Wojska Polskiego, które przechowywało tu amunicję. Później zamieszkali tu osadnicy wojskowi. 24 byłych żołnierzy pochodzących przeważnie z Lubelszczyzny zostało współwłaścicielami pałacu. W 1951 r. zawiązali oni spółdzielnię, do której oprócz osadników „z folwarku” należało też kilku gospodarzy. W 1956 r. spółdzielnia rozwiązała się. Od nowa dzielono budynki i grunty między osadników i ich spadkobierców, co tyko przyspieszyło ruinę znajdujących się tu obiektów. Liczni współwłaściciele zamiast dbać o majątek prowadzili jego rabunek, rozbierali budynki i dewastowali pozostałe wyposażenie pałacu, w tym instalację kanalizacyjną wycinając nawet ołowiane rury na sprzedaż. Pałac opustoszał.
W lipcu 2015 roku zawaliła się pałacowa wieża i starsza część dachu budynku wraz z wieżyczkami łączącymi oba budynki. W grudniu tego samego roku wybuchł tu pożar, który strawił ostatnią kondygnację zachodniego skrzydła.
Zdewastowany Pałac wydaje się być nie do uratowania. Niewiele pozostało również po dawnym parku. Niestety nie miał szczęścia i swojego blasku raczej już nie odzyska.
My odkryliśmy go całkiem przypadkiem, kilka lat temu, szukając Placu Zabaw “Podwórko Nivea”, który znajduje się nieopodal.
Dzieci lubią ten placyk, stoi praktycznie na odludziu, w polu i zawsze jesteśmy tu sami.
Jest tu boisko, mini siłownia, wiaty i altanki, miejsce na ognisko. Teren jest zadbany i chce się tu przebywać.
Niestety tego samego nie można napisać o Pałacu. Jednak warto go zobaczyć – dopóki stoi: czy to odwiedzając Podwórko Nivea czy też odwiedzając Zamek w Dąbrowie albo np. znajdujący się w okolicy Rodzinny Park Rozrywki „O! pole!”