Do Zagrzebia, stolicy Chorwacji, wybraliśmy się już drugiego dnia naszych wakacji. Z Popovacy mieliśmy do pokonania tylko 50 km. Dojeżdżając tu wyłaniają się góry należące do średniego pasma górskiego Medvednica, których najwyższy szczyt mierzy 1033 m n.p.m. Z daleka miasto trochę przypominało nam zimową stolicę Polski, Zakopane. Później okazało się, że Zagreb ma kilka tłumaczeń na język polski, a jedno z nich to właśnie Zakopane (od chorwackiego czasownika “zagrepsti”, czyli “zakopać”).

I to Zakopane, którego historia sięga czasów rzymskich, bardzo nam się spodobało! Obecna nazwa stolicy używana jest od około 1094 roku. Miasto podzielone było wówczas na dwie osady: mniejszy Kaptol – zamieszkiwany przez duchownych i większy Gradec zamieszkiwany przez kupców i handlarzy. Między osadami dochodziło do ostrych sporów, dlatego most przebiegający kiedyś nad potokiem rozdzielającym obie osady nazwano Krvavi Most. Dziś mostu już nie ma, a w miejscu jego istnienia znajduje się tylko symboliczna tabliczka.

Obie osady połączył w 1851 r. Hrabia Ban ziem chorwackich i słoweńskich: Josip Jelačić, na którego cześć nazwano główny plac w Zagrzebiu, który od 1991 roku jest stolicą niepodległej Chorwacji.

Samo centrum Zagrzebia nie jest zbyt wielkie i do głównych atrakcji można dojść pieszo. Problemem okazało się znalezienie miejsca parkingowego w centrum. Kilkukrotnie objeżdżaliśmy te same uliczki aby gdzieś zaparkować, a jak już się to udało parkomat nie wydał nam biletu. Postanowiliśmy w pierwszej kolejności znaleźć informację turystyczną, aby po pierwsze: zdobyć mapę centrum, a po drugie: dopytać o bilet parkingowy. Tablic informacyjnych w centrum jest bardzo dużo, zatem nie mieliśmy problemu aby trafić do Informacji turystycznej.

Stąd każdy wziął swoją mapę i każdy miał inny pomysł gdzie pójść najpierw. Musieliśmy jednak wrócić do samochodu aby załatwić temat biletu parkingowego. Okazało się, że za szybą mamy … nie mandat, a bilet parkingowy na cały dzień za 13 Euro (czyli za tyle samo co w parkomacie), z numerem rachunku do jego uregulowania. Żeby u nas tak Straż Miejska chciała działać. Mając bilet, na spokojnie zaczęliśmy zwiedzanie. O kierunku zadecydowały oczywiście dzieci, zaciągając nas na ulicę Warszawską, przy której znajduje się m.in. Muzeum Czekolady. Opłaciłam im wstęp i do Muzeum poszli całkiem sami, a my z Milusiem mieliśmy 40 minut na spacer po Zagrzebiu. Tak odkryliśmy, że przy ulicy Warszawskiej znajduje się duży parking podziemny.

Dzieci z Muzeum Czekolady wyszły zachwycone. Na starcie dostały pudełko z ziarnem kakaowca, kilkoma rodzajami czekolad i łyżeczką do ich degustacji. W poszczególnych pomieszczeniach Muzeum musieli znaleźć instrukcje, co należy zrobić.

Misiek nawet nagrał bardzo słodki filmik na Tik-Toka, aby pokazać nam co czekało ich w  środku.

@milusiowa_mama #muzeum #czekolada #chocolate #museum #zagreb #croatia #fun #zabawa #słodko #sweet @Muzej čokolade Zagreb #children #toblerone ♬ Chocolate (Choco Choco) – DJ Party

Z ulicy Warszawskiej ruszyliśmy w stronę głównego placu w Zagrzebiu, czyli na Trg Bana Josipa Jelačicia, z jego pomnikiem, który jest charakterystycznym miejscem zbiórek wielu wycieczek. Plac otacza wiele wysokich secesyjnych i modernistycznych kamieniczek. Jest tu także informacja turystyczna oraz tory tramwajowe, po których co chwilę kursują tramwaje w dwóch przeciwległych kierunkach.

Na plac prowadzi Ilica – jedna z najdłuższych ulic Zagrzebia i jednocześnie najważniejsza ulica handlowa w mieście. Znajdują się tu najważniejsze i najdroższe sklepy znanych globalnych marek (w tym siedziba chorwackiej firmy Podravka, słynącej z produkcji przyprawy Vegeta i pasty Ajvar, którą polecamy) oraz liczne instytucje kultury. Dużo się tu dzieje i chodzi tędy mnóstwo ludzi. My akurat trafiliśmy na ekipę filmową kręcącą jakiś film w złotym pasażu Oktogonie.

W tym miejskim przejściu znajdował się kiedyś pomnik pewnego psa. Podczas budowy Oktogonu i sąsiednich budynków robotnikom towarzyszył bezpański pies o imieniu Pluto. Pies zdechł pod koniec budowy, a robotnicy postawili ku jego pamięci płaskorzeźbę, którą znaleźliśmy wmurowaną przy ul. Mirko Bogovića.  

Opuszczając Plac, dowodzenie przejęłam ja, bo zależało mi aby zobaczyć Katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, której (znajdujące się w elewacji) wieże widoczne są z daleka.

Ta rzymskokatolicka katedra jest drugim co do wysokości budynkiem w całym kraju (108 m wysokości). Pierwszy kościół romański istniał w tym miejscu już w XI wieku, a katedrę wzniesiono w 1217 r. w stylu gotyckim. Kilkadziesiąt lat później, w czasie najazdu mongolskiego, katedra uległa znacznym zniszczeniom. W 1880 r. podczas trzęsienia ziemi katedra została zrównana z ziemią, a następnie wzniesiona praktycznie od nowa (w stylu neogotyckim). Świątynia to bardzo ważne miejsce dla Chorwatów, których dominującą religią jest katolicyzm (prawie 90% mieszkańców). Katedra widnieje m.in. na odwrocie banknotu o wartości 1000 Kun, które wciąż obok Euro są tu jeszcze w użyciu. Niestety kolejne ogromne trzęsienie ziemi z 2020 r. dokonało tu ogromnych  zniszczeń. Katedra wciąż jest w remoncie i przypomina ogromny (niestety ogrodzony) plac budowy, przez co nie udało nam się wejść do środka. Przed katedrą znajduje się fontanna z przepiękną kolumną ze złotą figurą Matki Boskiej i czterema pozłacanymi aniołami z 2. połowy XIX wieku.

Spacerując wąskimi, klimatycznymi uliczkami udało nam się znaleźć wejście do Tunelu Grič. To tunel o długości 350 metrów i szerokości 3.5 metra. Wybudowany został w czasie II Wojny Światowej jako schron i w tym celu używany był ponownie w latach 90-tych, podczas chorwackiej wojny o niepodległość. Dziś na szczęście jest już tylko atrakcją turystyczną.

Jeszcze bardziej znaną i popularną atrakcją jest z pewnością Zagrebačka uspinjača, czyli najkrótsza kolejka linowa na świecie o długości 66 metrów. Podróż kolejką mieszczącą 28  miejsc trwa niewiele ponad minutę. Kolejka z XIX wieku, powstała wcześniej niż miejski tramwaj konny, jest wpisana do rejestru chorwackich zabytków. Początkowo była napędzana na parę, dopiero w latach 30. XX wieku pojawił się skład elektryczny. Podczas II wojny światowej trasa kolejki została niemal całkowicie zniszczona, uruchomiono ją ponownie dopiero w 1974 roku.

Rozpościera się z niej piękny widok na miasto, ale jeszcze więcej zobaczyć można ze szczytu XIII wiecznej Wieży Lotrščak, która była kiedyś częścią murów Gradca.

Obowiązkowo zaliczyliśmy taras widokowy i udaliśmy się na poszukiwania Kamiennej Bramy, która obok Wieży Lotrščak jest jednym z najstarszych zabytków w mieście. Jest to jedyna brama, która zachowała się z oryginalnych murów miasta z XIII wieku. W jej przejściu znajduje się mała kapliczka z obrazem Matki Bożej z berłem i małym Jezuskiem trzymającym jabłko królewskie. Obraz uważany jest za cudowny, za sprawą legendy mówiącej o pożarze z XVIII wieku, który został w tajemniczy sposób ugaszony, w momencie gdy płomienie dosięgały ramy obrazu. Mieszkańcy i turyści przychodzą tu modlić się zapalając świeczki w swoich intencjach.

Kolejnym miejscem w Zagrzebiu robiącym ogromne wrażenie jest Kościół Świętego Marka, położony niedaleko Kamiennej Bramy na Gornji Grad. Kościół najprawdopodobniej pochodzi z XIII wieku. Jego charakterystycznym elementem jest dach z czerwonych, białych i niebieskich dachówek. Na południowej stronie dachu ułożono dwa herby: po stronie wschodniej Zagrzebia, zaś po zachodniej Trójjedynego Królestwa Chorwacji, Slawonii i Dalmacji. Ten charakterystyczny dach widać już z oddali spacerując po Starym Mieście. Tutaj także trwają prace remontowe, teren jest ogrodzony i niestety nie udało nam się wejść do środka.

Fajnie się zwiedzało, ale oczywiście wszyscy zgłodnieliśmy. Podobno aby dobrze zjeść w Zagrzebiu, nie ma lepszego miejsca niż ulica Ivana Tkalčićeva. Jest to najbardziej popularna, tętniąca życiem ulica w Zagrzebiu, z ogromną ilością knajpek, barów i restauracji.

Dawniej ulica nosiła nazwę Potok, ponieważ strumień płynął dokładnie w miejscu obecnej ulicy. Patrząc na ulicę Tkalčićeva z góry, jej zakrzywiony kształt nadal wygląda jak prawdziwy strumień. W okresie międzywojennym na ulicy znajdowały się legalne i reklamowane jako atrakcja turystyczna burdele. Nie można było jednak umieszczać reklam, a znakiem, że w danym domu jest dom publiczny była czerwona latarenka.

Zagrzeb w ogóle mocno stoi latarniami. Pierwsza latarnia gazowa w Zagrzebiu pojawiła się 31 października 1863 roku. W starej części miasta znajduje się 20 latarni gazowych, które każdego wieczoru odpalane są przez latarnika. Niestety nie udało nam się zobaczyć tego magicznego rytuału. Wszyscy byli zbyt zmęczeni by zostać tu do zmierzchu (Milusia momentami nosiłam na rękach, bo nie miał już siły chodzić).

Po obiedzie w pysznej restauracji i niewielkim odpoczynku ruszyliśmy na poszukiwanie pamiątek, dowiadując się m.in. tego, że Chorwacja jest ojczyzną krawatów.

W dawnych czasach chorwackie kobiety przed długą rozłąką dawały swoim ukochanym bawełniane chusty. Mężczyźni zawiązywali je na szyję i czy to w podróży, czy na wojnie, ciągle pamiętali o swoich ukochanych. Dopiero dużo później pomysł podchwycili Paryżanie, którzy zaczęli używać chust jako dodatkółw do strojów. Do dziś krawaty są jedną z najpopularniejszych pamiątek jakie można zakupić w chorwackich sklepach.

Po drodze na „shopping” zahaczyliśmy jeszcze o pomnik chorwackiej pisarki, feministki i dziennikarki Mariji Jurić Zagorka, za którym widać stary zegar słoneczny.

W drodze do samochodu mijaliśmy jeszcze różne piękne miejsca, gdzie zabytki spotykają się z nowoczesnością.

Spacerkiem przeszliśmy przez Park Zrinjevac, czyli najbardziej znany park w Zagrzebiu, w którym organizowane są różnego rodzaju festiwale i wydarzenia. Ten niezwykle zielony park oficjalnie został otwarty w 1873 roku. Ciekawostką jest to, że wcześniej odbywały się tu targi bydła. Dziś najbardziej w oczy rzuca się tu niewielki kolorowy pawilon muzyczny, do którego prowadzą piękne zielone alejki.

Żal było stąd wyjeżdżać, ale wróciliśmy tu na jeszcze jeden dzień, czując ogromny niedosyt i oczywiście aby zobaczyć i usłyszeć wystrzał armaty z 1877 roku, który codziennie w samo południe oddawany jest z Wieży Lotrščak. Radzimy zatkać uszy! My to jakoś przeżyliśmy, ale Miluś i Ciapka wpadli w niezłą panikę, także uważajcie!

Plany były bardziej ambitne. Chcieliśmy m.in. odwiedzić Muzeum Tesli, przez Małą Ciapkę, z którą wracaliśmy do domu, plany musieliśmy nieco zmodyfikować i zrezygnować z wejść do muzeów.

Na pocieszenie został jeden z wielu pomników Tesli. Chorwaci są niezwykle dumni ze swojego szalonego wynalazcy, o którym Einstein mówił, że jest „uosobieniem geniuszu”. Tesla urodził się w serbskiej rodzinie na terenie Cesarstwa Austriackiego (dzisiejszej Chorwacji). Ten geniusz wszech czasów wprowadził do użytku prąd zmienny, który wywrócił świat do góry nogami, rewolucjonizując w zasadzie wszystkie branże. W ciągu swojego życia stał się autorem trzystu patentów, przede wszystkim urządzeń elektrycznych. Pamięć o Tesli powróciła w 2003 roku, kiedy inny ekscentryk i wizjoner, a jednocześnie jeden z najbogatszych ludzi na świecie, Elon Musk, swoją firmę zajmującą się produkcją futurystycznych samochodów elektrycznych, nazwał nazwiskiem wybitnego wynalazcy. Koncern motoryzacyjny jako alternatywę rozważał użycie nazwiska Faradaya, jednak ostatecznie stanęło na uhonorowaniu Tesli.